Wiosenno-letni survival - część I

wtorek 02 czerwca 2020

Nowa normalność i cyfrowe przyspieszenie


Dziś, w oku informacyjnego cyklonu i z głową jeszcze niespokojną, szacuję, iż wirus przyśpieszył nas średnio o 10 lat. Po wyjściu z jego cienia znajdziemy się w tym miejscu, w którym bez wirusa znaleźlibyśmy się około roku 2030.

 Jacek Dukaj

 

Wielu naukowców i ekspertów zapowiadało, że nadchodzi jakieś gigantyczne pęknięcie dotychczasowej rzeczywistości, a świat jaki znamy musi się zmienić. Nie wiadomo było jednak, skąd przyjdzie zagrożenie. Jedni wiązali je z sytuacją ekonomiczną, twierdząc że to właśnie dotychczasowy model gospodarzy, z paradygmatem nieograniczonego wzrostu, wzmacnia zjawiska nierówności oraz przyczynia się do rozwarstwienia społecznego. Inni łączyli je z postępującym kryzysem klimatycznym.

Termin VUCA (obecnie przyjmuje się, że VUCA to świat zmienności, niepewności, złożoności i niejednoznaczności) zdaje się idealnie oddawać towarzyszące nam od dłuższego czasu przeświadczenie o braku przewidywalności tego, co dzieje się na świecie (przekonanie spowodowane m.in. zmianami klimatycznymi, przemianami demograficznymi, kulturowymi, społecznymi i politycznymi oraz potężnym rozwojem nowych technologii).

 

Kryzys, jako katalizator czy akcelerator zmian?

 

Pandemia Covid-19 drastycznie zatrzymała i odmieniła niemal wszystkie obszary naszego funkcjonowania. Potęgując uniwersalne doświadczenie zagrożenia, sprowadziła lęk i depresję. Zindywidualizowała doświadczenie choroby. Zmusiła do izolacji całe społeczeństwa, uniemożliwiła budowanie relacji (zamykanie się w wąskich kręgach czy wspólnotach narodowych). Zwiększyła ryzyko dalszej atomizacji społecznej (m.in. obawa, że kryzys wpłynie na obraz relacji pokoleniowych). Zmusiła do podejmowania dramatycznych decyzji i wyborów. „Stała się lustrem” w obrazie, którego wyraźniej dostrzegamy wszystko, to czego nie chcieliśmy, albo nie potrafiliśmy zobaczyć. Kryzys bowiem najmocniej uderzył w najsłabszych i najstarszych obywateli, a najbardziej potrzebni okazali się Ci najsłabiej opłacani oraz osoby pracujące na tzw. elastycznych formach zatrudnienia. Wpłynęła także na nastroje społeczne oraz zachowania konsumenckie. Przyczyniała się równocześnie do powstawania na naszych oczach przejawów niezwykłej solidarności oraz tworzenia innowacyjnych rozwiązań. A przecież wciąż nie wiemy, kiedy się skończy. Nie wiemy też, jaki będzie jej ostateczny bilans (szczególne obawy dotyczą jej ekonomicznych i społecznych konsekwencji).

Teraźniejszość, za sprawą zmian wywołanych pojawieniem się koronawirusa, została zakwestionowana. Wobec takiego kryzysu musimy niejako wymyśleć naszą rzeczywistość na nowo. Przemyśleć i przewartościować to, co było. Pojawia się zatem pytanie czy stanie się on katalizatorem gwałtownych przemian polityczno-społeczno-ekonomicznych czy wręcz przeciwnie? Wrócimy „w stare tryby”, tyle że w innych okolicznościach, eufemistycznie nazwanych „nową normalnością”. Być może jedyne czego się nauczymy, to być lepiej przygotowanymi na ten konkretny rodzaj zagrożenia?

Wydaje się jednak, że ten kryzys stanie się przede wszystkim akceleratorem – przyspieszy procesy, które już się rozpoczęły. Jak twierdzi pisarz, Jacek Dukaj wirus „przyśpieszył” nas średnio o 10 lat. Zatem tendencje, które mogły powstawać przez wiele lat, rozwinęły się zaledwie w kilka tygodni. Szczególną rolę w tym ujęciu odgrywają i z całą pewnością odgrywać będą dalej nowe technologie. 

Wiele filmów książek, czy seriali (choćby Black Mirror) od dawna stawiało pytanie czy rewolucja cyfrowa już się dokonała i jakie mogą być jej konsekwencje. Jednak dziś, w czasie pandemii wyraźnie zanurzyliśmy się w świecie nowych technologii, poczynając od zdalnej edukacji i pracy, po nawyki zakupowe. To, co realne i to, co wirtualne jeszcze mocniej zaczęło się przenikać.

Zmieniając definicję obecności i przenosząc większą część relacji do świata zapośredniczonego przez komputer i smartfon, zaczęliśmy tęsknić za „prawdziwym” kontaktem z drugim człowiekiem. Zobaczyliśmy także, jak wiele spośród dotychczas wykonywanych przez nas obowiązków, da się wykonać całkiem efektywnie „będąc w sieci”, ale też jakie wiążą się z tym zagrożenia oraz jakich kompetencji cyfrowych wymaga od nas ta sytuacja. 

Celem artykułu jest próba wskazania przykładowych obszarów, w których za sprawą pandemii COVID-19, nowe technologie będą odgrywać kluczową rolę – „przyspieszą to, co zaczęło się dziać już wcześniej”. Nie kwestionując oczywistych korzyści związanych z ich rozwojem (m.in. poprawa jakości życia ludzi poprzez dostarczenie lepiej dopasowanych do ich potrzeb produktów i usług, podniesienie efektywności działań w niemal wszystkich obszarach aktywności gospodarczej, odciążenie człowieka oraz przerzucenie na maszyny trudnych i czasochłonnych czynności, możliwość przewidywania trendów i monitorowania zmian zjawisk społecznych i ekonomicznych) postanowiono w sposób szczególny zwrócić uwagę na problemy i wyzwania w tym zakresie. 

 

Inwigilacja w imię bezpieczeństwa?

 

Prawdopodobnie znacznie szybciej niż przewidywał to izraelski filozof Y.N. Harari pojawią się pokusy stosowania na szeroką skalę technologii powszechnej kontroli społeczeństwa, kojarzonych do tej pory głównie z chińskim Social Credit System (krajowy system oceny obywateli, opracowany i wprowadzony przez rząd Chińskiej Republiki Ludowej, docelowo ma objąć 1,3 mld Chińczyków). 

Od momentu wybuchu pandemii rośnie ryzyko ingerowania rządzących w swobody obywatelskie oraz wykorzystania kryzysu do utrzymania władzy. Coraz częściej wskazuje się na ograniczenie praw obywatelskich, poprzez rozwój systemów inwigilacji i modelowania zachowań. WeChat czy Trace Together, to tylko wybrane przykłady cyfrowych platform stosowanych po, to aby wspomagać państwa w walce z wirusem. Dają one możliwość wykorzystywania danych użytkowników telefonów komórkowych do monitorowania ich kontaktów społecznych, dzięki czemu można tworzyć m.in. modele rozprzestrzeniania się koronawirusa. U podstaw takich rozwiązań tkwi przekonanie, że im więcej dany system wie o człowieku, tym bezpieczniejsze jest całe społeczeństwo.

Również technologiczni giganci tj. Facebook i Google pracują m.in. nad projektami pozwalającymi na śledzenie masowych ruchów dużych grup społecznych. Także w Polsce, wraz z dyskusją na temat aplikacji ProteGO Safe, pojawiły się obawy o deanonimizację, możliwość odtworzenia mapy powiązań społecznych, czy reglamentowanie dostępu do sfery usług publicznych (związanych z automatycznym podejmowaniem decyzji). Tego typu praktyki budzą sprzeciw aktywistów działających na rzecz ochrony praw człowieka i demokracji. Powraca zatem fundamentalne pytanie, ile prywatności, podmiotowości i własnej wolności jesteśmy w stanie poświęcić w imię bezpieczeństwa?

 

Cyfrowi giganci jeszcze potężniejsi?

 

We współczesnym dyskursie dotyczącym nowych technologii już przed kryzysem niejednokrotnie wskazywano, że przeszliśmy z ery informacji w epokę inwigilacji, a współczesny model gospodarczy realizowany m.in. przez cyfrowych gigantów, przybiera cechy kapitalizmu inwigilacji. Surowcem stał się ślad, jaki pozostawiamy po sobie w sieci, produktem zaś – przewidywanie na temat naszych zachowań, które można „zmonetyzować”. Naszymi danymi „karmione” są różnego typu algorytmy czy programy wykorzystujące sztuczną inteligencję. Na ich podstawie można rozpoznawać postawy, opinie jednostek/grup społecznych oraz tworzyć sprofilowane przekazy marketingowe i docierać z idealnie dostosowanym do konkretnego odbiorcy programem wyborczym. Drapieżny model biznesowy firm takich, jak Facebook, Google podważył suwerenność i podmiotowość człowieka oraz spowodował, że każdy z nas utracił część wolności. Nasza aktywność w sieci staje się pracą, na której zarabiają najwięksi gracze, tym co dostajemy w zamian są „darmowe” usługi, które nieco lepiej odpowiadają naszym potrzebom i oczekiwaniom. 

Dlatego teraz, w dobie globalnej epidemii, problem prywatności oraz wykorzystania danych użytkowników w sieci staje się szczególnie istotny. Można zakładać, że w związku z koniecznością podnoszenia efektywności działań firm, będzie rosło znaczenie precyzyjnego targetowania reklam oraz monitorowania w czasie rzeczywistym trendów i zachowań konsumenckich. Zatem jeszcze silniej powraca pytanie o to, kto i do czego wykorzystuje nasze dane. Pojawia się wyraźna potrzeba skutecznego zapewnienia i egzekwowania prawa do ochrony danych obywateli.

 

Automatyzacja nierówności?

 

Należy założyć, że wciąż będziemy obserwować powstawanie coraz skuteczniejszych rozwiązań opartych na uczeniu maszynowym i sztucznej inteligencji, w tym coraz precyzyjniejszych algorytmów. 

Są one powszechnie wykorzystywane np. przy ocenie wiarygodności i kompetencji człowieka, tworzą̨ prognozy, które mają realny wpływ na nasze życie (np. decydują komu zostanie przyznany kredyt).

Szczególną obawę w tym obszarze można wiązać z obserwowanym nadmiernym zaufaniem ludzi do werdyktów i predykcji „podsuwanych” przez maszyny. Algorytmy mogą też odtwarzać historyczne nierówności i przyczyniać się do marginalizacji społecznej. 

 

Pomiędzy prekaryzacją, unnecessariatem a dochodem gwarantowanym?

 

Od wielu lat mówi się, że nowe technologie – te, które znamy, jak i te, które dopiero zostaną̨ wymyślone — zrewolucjonizują gospodarkę̨, odmienią funkcjonowanie przedsiębiorstw. Postępująca robotyzacja oraz rozwój nowych form pracy, na czele z tzw. pracą platformową (zadania przydzielane są z pomocą internetowej platformy, która łączy firmy z osobami gotowymi świadczyć określone usługi w zamian za wynagrodzenie, przykładem jest Uber) już w znaczący sposób zmieniły sposób wykonywania i świadczenia pracy. 

W obliczu kryzysu ekonomicznego spowodowanego wirusem, powraca pytanie o przyszłość pracy oraz obawa znaczącego osłabienia pozycji pracownika względem pracodawcy. Czy zagraża nam prekaryzacja? Czy w związku z automatyzacją powstanie nowa klasa społeczna – unnecessariat (ludzie ekonomicznie niepotrzebni)? Może jednak powróci dyskusja na temat wprowadzenia dochodu gwarantowanego?

 

Teorie spiskowe rozprzestrzeniają się w takim tempie, jak wirus?

 

Każdej epidemii towarzyszy zalew wiarygodnych i niewiarygodnych wiadomości, plotek oraz celowej dezinformacji. Tam, gdzie występuje strach oraz niepewność, niesprawdzone, ale sensacyjne informacje mają doskonałe warunki do powstawania i rozprzestrzeniania się. Z pewnością jest to zjawisko znane społeczeństwom od wieków. Jednak za sprawą rozwoju nowych technologii zwiększyła  się jego skala i zasięg. 

WHO już w marcu ostrzegała przed pierwszą infodemią – globalną epidemią informacyjną. Od tego czasu fake-newsy oraz teorie spiskowe zdają się „rozsiewać” z podobną łatwością i intensywnością, jaką przypisujemy wirusowi. Nie bez znaczenia jest fakt, że większość osób nie jest w stanie odróżnić prawdziwych informacji od niesprawdzonych przekazów (badania YouGov).

Wobec poczucia bezsilności, gdy nie możemy walczyć z zagrożeniem, którego „gołym okiem nie widać”, istnieje realna potrzeba nie tylko przerzucenia odpowiedzialności na coś, co jest nieco bardziej „namacalne”, ale także podejmowania działań skierowanych przeciwko czemuś konkretnemu (stąd słyszymy m.in. o celowym niszczeniu infrastruktury sieci 5G). W tym można upatrywać również podatność części ludzi na przekazy wyznawców różnych teorii spiskowych. 

 

Podsumowanie

 

Nie sposób wskazać wszystkich wyzwań związanych z nowymi technologiami, które za sprawą pandemii będą odgrywać jeszcze większe znaczenie, niż miało to miejsce jeszcze kilka miesięcy temu (do innych wyzwań w tym obszarze można zaliczyć m.in. kwestie dot. cyberbezpieczeństwa czy wykluczenia cyfrowego). 

W tym kontekście szczególnie istotne wydają się prace nad stworzeniem modeli zarządzania danymi pozwalającymi chronić prywatność użytkowników. Pewną nadzieję można wiązać z tzw. ekonomią intelektu powszechnego oraz tworzeniem spółdzielni danych, których celem jest odzyskanie kontroli nad danymi (które przeszłyby do domeny publicznej) oraz umożliwienie skutecznego wykorzystywania danych przez różne podmioty, niekoniecznie tylko w celach komercyjnych. 

Powinniśmy odrzucić deterministyczne założenie, że technologia jest w stanie rozwiązać nierozwiązywalne do tej pory problemy. Oczywiście może ona pomóc w walce z rozprzestrzenianiem się wirusa, ale nie może się to wiązać z naruszeniem praw i wolności obywateli. Wszelkie „wytwory” nowych technologii powinna cechować przejrzystość i transparentność. Należałoby wprowadzić zakaz podejmowania decyzji (mających znaczący wpływ na człowieka) w sposób całkowicie zautomatyzowany. W odniesieniu do tzw. nowych form pracy należy kierować się troską o los pracownika oraz doprowadzić do zapewnienia zgodności regulacji tworzonych przez cyfrowych gigantów z obowiązującymi przepisami prawa. 

W odpowiedzi na świat niepewności, powinniśmy dążyć do rozwijania zdolności szybkiego uczenia się, umiejętności odróżniania faktów od opinii oraz krytycznej weryfikacji spływających lawinowo informacji. W poszukiwaniu rozwiązań problemów niezbędna wydaje się postawa elastyczności, ułatwiająca radzenie sobie z nieustannie pojawiającymi się zmianami oraz otwartość na eksperymentowanie, testowanie oraz modyfikację przyjętych wcześniej założeń. Kluczowe jest również realne przeciwdziałanie przekonaniu, że „tak naprawdę dobrze, to już było wcześniej, a teraz to będzie już tylko gorzej”. Wyrwanie się ze stanu „paraliżu wyobraźni” (na co zwracał uwagę prof. M. Filiciak). W końcu przełamanie milczącej akceptacji dla decyzji podejmowanych bez oparcia w faktach oraz promowanie autentycznego zaufania głosom ekspertów.


dr Patryk Makulski

medioznawca, specjalista ds. komunikacji marketingowej, wykładowca Uniwersytetu Otwartego UW