Edukacyjny survival - część X

środa 08 kwietnia 2020

Wpływ epidemii na ceny ropy naftowej

 

W obliczu rozprzestrzeniającej się epidemii kluczowym tematem zajmującym społeczeństwa są statystyki dotyczące liczby chorych na COVID-19 i oczekiwanie na zmianę trendu czy wynalezienie cudownego leku.

Rządzący krajami, bez względu na panujący ustrój polityczny i przekonania, muszą sobie również zadać pytania o zniszczenia jakie poniesie gospodarka, o to czy budżet wytrzyma tę trudną sytuację i jak poradzą sobie branże szczególnie dotknięte skutkami epidemii. 

Wśród branż, które najbardziej ucierpiały są wszelkie usługi związane z turystyką i przemieszczaniem się ludzi, co pociąga za sobą kryzys w kolejnych sektorach, w tym w sektorze naftowym.

Na koniec marca b.r. cena ropy Brent była powyżej 20 dolarów za baryłkę - na poziomie z przełomu XX i XXI wieku. W ciągu ostatniego miesiąca ceny ropy spadły prawie o połowę a i z dużym prawdopodobieństwem to nie koniec spadków. 

Dlaczego tak się dzieje? Generalnie, na ceny ropy wpływa szereg czynników, które możemy podzielić na dwie grupy: fundamentalne - związane z popytem i podażą oraz pozafundamentalne, które w dużym stopniu obejmują oczekiwania rynku i spekulacje.

Obecnie mamy czas kiedy o cenie ropy decyduje przede wszystkim gwałtownie spadający popyt. Kraje podjęły działania zapobiegające rozprzestrzenianiu się epidemii. Granice państw zostały pozamykane na wszelki ruch, poza tym niezbędnym. Władze nawołują do pozostawania w domu. Firmy, tam gdzie mogły, zdecydowały o pracy z domu. Duża liczba osób przechodzi przymusową kwarantannę. 

Skutki tego są oczywiste. Po pierwsze - to radykalne zmniejszenie ruchu samolotów, czyli gwałtowny spadek popytu na paliwo lotnicze. Również transport promowy, jak i pasażerski został zredukowany. Mniejszy popyt to także spadek importu ropy i paliw, czyli również spadek ruchu tankowców. W efekcie jest mniejszy popyt na paliwo żeglugowe. Ruch pasażerski samochodami osobowymi w początkowej fazie mógł nieco wzrosnąć z powodu unikania transportu w większych skupiskach ludzi, ale obecnie rosnąca liczba osób pozostających w domach, powoduje redukcję popytu na benzyny silnikowe. Z jednej strony firmy kurierskie mogą przeżywać wzrost zainteresowania ich usługami w związku z zamówieniami przez internet, z drugiej - transport publiczny został ograniczony z powodu braku podróżujących. Zatem olej napędowy również odnotowuje spadek konsumpcji. 

Nawet jeśli produkcja petrochemiczna utrzymuje się, to stanowi ona około 14% światowej konsumpcji ropy i około 8% światowej konsumpcji gazu.

Podsumowując, mamy okres wstrzymania popytu na ropę naftową i dopóki sytuacja nie ulegnie zmianie przy obecnej podaży nie należy spodziewać się wzrostu cen tego surowca.

 


Skutki kryzysu w sektorze naftowym?

 

Na początku problemów ze spadkiem popytu na paliwa rafinerie, które miały wolne pojemności magazynowe lub możliwość ich dzierżawienia, utrzymywały produkcję robiąc wszystko, żeby instalacje pracowały. Rozruch instalacji po wyłączeniu trwa do tygodnia, jednak zatrzymanie rafinerii wiąże się ze znacznymi kosztami.

Popyt jak na razie spada i powstaje pytanie o przyszłość sektora. Przede wszystkim trudno jest prognozować w sytuacji tak dużej niepewności i braku perspektyw zakończenia epidemii. W krótkim okresie rafinerie będą zapełniać dostępne pojemności magazynowe, następnie stopniowo obniżać poziom produkcji. W sposób bezpieczny można obniżyć poziom produkcji do około 60% nominalnych mocy produkcyjnych. W dłuższym okresie spadek popytu może doprowadzić do zamykania części rafinerii.

Spadek cen ropy naftowej na tę chwilę nie pociągnął radykalnych spadków cen paliw, jednak to z pewnością nastąpi. W krótkim okresie zapewne rafinerie nie odnotowały spadku marż rafineryjnych, ale w dłuższym opłacalność produkcji spadnie albo tę produkcję trzeba będzie zatrzymać. Poza tym rafinerie wstrzymują wszelkiego rodzaju projekty rozwojowe, odsunięte w czasie projekty inwestycyjne. Powody będą dwa - po pierwsze ich opłacalność zostanie całkowicie zachwiana, po drugie pewnych projektów nie da się realizować „z domu”. Zarządy spółek będą przede wszystkim skupiać się na przygotowaniu planów kryzysowych i tego, w jaki sposób ograniczyć koszty działalności i koszty społeczne kryzysu, czyli zapewnić miejsca pracy pracownikom.

Największe straty poniosą rafinerie w Europie. Chiny mają doświadczenie w subsydiowaniu swoich przedsiębiorstw. Gospodarka amerykańska jest w dobrej kondycji i Stany Zjednoczone mają dostęp do własnego surowca, więc w sytuacji spadku popytu mogą ograniczyć import ropy i produktów. W Europie natomiast wiele krajów importuje surowiec i eksportuje produkty.

Poważny problem będą miały kraje, których budżet jest uzależniony od wpływów ze sprzedaży ropy naftowej. Nastąpi bowiem spadek sprzedaży i spadek cen. Nie da się obecnie sztucznie podnieść cen za pomocą informacji o spadku produkcji co miało miejsce przed rokiem 2008, bo rynek będzie się borykał z nadpodażą. Może to w konsekwencji spowodować wzrost niepokojów społecznych w tych krajach. 

Kryzys w sektorze naftowym wpłynie również na inne branże takie jak rozwój paliw alternatywnych czy elektromobilności. W przypadku spadku cen ropy spada skłonność do szukania innych rozwiązań niż paliwa tradycyjne. Ponadto kryzys wywołany epidemią spowoduje, że kluczowym kryterium wyboru surowców energetycznych będzie cena. Ograniczenia środowiskowe mogą na jakiś czas stać się wyłącznie martwymi zapisami.

Sektor naftowy jest u progu poważnych i nieprzewidywalnych wyzwań, które wpłyną na jego kształt i funkcjonowanie w przyszłości.


mgr Agnieszka Gaczyńska
specjalistka w sektorze naftowym z piętnastoletnim doświadczeniem zawodowym oraz specjalistka w pozyskiwaniu dofinansowania projektów innowacyjnych z funduszy unijnych,
wykładowczyni Uniwersytetu Otwartego UW