Edukacyjny survival - część IX

niedziela 05 kwietnia 2020

Historia pandemii w pigułce

 

Pandemie, obok wojen i klęsk żywiołowych, towarzyszyły człowiekowi od czasów starożytnych. Zmieniały układy sił politycznych, doprowadzały do upadków bogate cywilizacje, powodowały także olbrzymie perturbacje gospodarcze. Odwołania do epidemii oraz zaraz można odnaleźć w sztuce, literaturze, a nawet muzyce. Przyjrzymy się zatem podstawowym faktom historycznym związanym z tytułowym tematem, ponieważ wiedza o nich przyda nam się we współczesnej epidemiologii.

 

Opisy pierwszych śmiercionośnych zaraz można odnaleźć już w Starym Testamencie (Księga Wyjścia), a także w „Wojnie peloponeskiej” autorstwa Tukidydesa. W tym drugim przypadku ścierający się ze sobą na polu bitewnym, pod  koniec V w p.n.e. Ateńczycy i Spartanie mieli do czynienia z jeszcze jednym wrogiem, niebezpiecznym i niewidzialnym, tj. ospą prawdziwą. Grecki historyk pisał: „Nie było też ponoć żadnego lekarstwa, którego zastosowanie zapewniałoby powrót do  zdrowia; to bowiem, co pomagało jednym szkodziło drugim […] wszystkich kosiła ta zaraza na równi, nawet tych których leczono wszelkimi środkami […]”. Innym schorzeniem, które nawiedziło basen Morza Śródziemnego przed wieloma wiekami, była dżuma, zwana w VI w. n.e. zarazą justyniańską, ze względu na swoje dynamiczne rozprzestrzenianie się w czasach panowania niezwykle ambitnego cesarza - Justyniana Wielkiego. Niektóre liczby zmarłych, które przedstawiali ówcześni historycy, są dziś zatrważające i warto mieć do nich pewien dystans np. w samym Konstantynopolu było ponoć w 542 r. n.e 10 tyś. zmarłych.

 

Jeszcze większe przerażenie w dziejach europejskich cywilizacji wywołała tzw. czarna śmierć, czyli kolejna pandemia dżumy, która przybyła do Europy ok. 1347 r. z terenu Mongolii, i przez Krym trafiła w ciągu kilku lat do każdego prawie zakątka Starego Kontynentu. W przypadku tej pandemii historycy szacują, że mogło umrzeć na całym świecie nawet 100 mln ludzi. Niezwykle wymowne są dzieła sztuki poruszające ten temat. Wystarczy przypomnieć sobie liczne „tańce śmierci”, które z pewnością każdy z nas kiedyś widział w licznych europejskich kościołach albo słynny obraz niderlandzkiego malarza Petera Bruegla „Triumf śmierci”, który w alegoryczny sposób nawiązuje do tego tematu. Odniesienia do czternastowiecznej dżumy można odnaleźć także w literaturze. Najsłynniejszą pracą, która bezpośrednio nawiązuje do tego tematu, był „Dekameron” Giovanniego Boccaccia. Ucieczka głównych bohaterów tej lektury z  Florencji i ich ukrycie się w położonej na toskańskich wzgórzach willi okazało się najlepszą obroną przed nieznaną jeszcze wówczas chorobą. Wieki średnie to także czas łączenia chorób z astrologią. Ludzie, nie znając przed wiekami przyczyn wybuchu epidemii, wierzyli np. że choroby przynoszą spadające meteoryty, przelatujące komety, zaćmienia słońca i księżyca czy koniunkcje planet. Przez wiele stuleci zakładano również, że za pojawienie się chorób odpowiedzialne było tzw. miazmatyczne powietrze.  

            

Na rozprzestrzenianie się zakaźnych chorób po całej planecie wpływ miały dalekie, zamorskie wypraw. Konkwistadorzy, pokonujący na galeonach Ocean Atlantycki, początkowo nie zdawali sobie sprawy, że zabrali ze sobą do Ameryki o wiele bardziej śmiercionośną broń niż armaty. Badania wielu historyków medycyny i archeologów potwierdzają dziś, że cywilizacje Azteków, Inków czy wiele szczepów Indian północnoamerykańskich pokonała nie tyle przewaga cywilizacyjna, ale raczej ospa prawdziwa i inne, europejskie choroby (grypa, dżuma). Indianie nie pozostali też dłużni Europejczykom, bowiem w erze odkryć geograficznych pojawił się w wielu miejscach Starego Kontynentu syfilis. Co ciekawe, pewne dzieła sztuki dowodzą (np. Ołtarz Mariacki autorstwa Wita Stwosza), że ta groźna choroba zakaźna, przekazywana głównie na drodze kontaktów płciowych, istniała jednak w Europie wcześniej. W  przypadku pojawienia się na danym terenie nowej zarazy zawsze szukano winnych. Za rozprzestrzenienie się chorób obwiniano zazwyczaj wędrowców, pielgrzymów, włóczęgów, prostytutki, ale też często mniejszości etniczne, przede wszystkim Żydów, Cyganów i Tatarów.

 

Równie niespokojne, jeśli chodzi o pojawienie się zabójczych chorób, były dwa ostatnie stulecia. W XIX w. żniwo śmierci zbierała przede wszystkim cholera, która z  okolic Bengalu regularnie przybywała do Europy i do obydwu Ameryk. Była to niezwykle groźna choroba zakaźna, która potrafiła zabić zdrowego człowieka w ciągu kilku dni lub nawet kilku godzin. Od samego początku schorzenie nazywano, ze względu na jego geograficzne pochodzenie, chorobą „indyjską” lub „azjatycką”, biorąc natomiast pod uwagę charakterystyczny niebieskawy odcień ciał chorych używano także często terminu „niebieska śmierć”. W porównaniu z innymi chorobami cholera doprowadzała do  błyskawicznej śmierci w okropnych bólach, często we własnych ekskrementach. Organizmy chorych były niezwykle wycieńczone licznymi biegunkami o wyglądzie zupy ryżowej, i wymiotami prowadzącymi do krańcowego odwodniania organizmów.  

 

Wielkie ofiar pochłonęły również gruźlica, malaria i grypa. O ile pierwsza z tych chorób nie zabijała w błyskawicznym tempie, i ludzie w pewnym sensie się do jej obecności przyzwyczaili (w niektórych środowiskach artystycznych była wręcz moda na pudrowanie „chorobowych twarzy”), to druga stanowiła postrach dla wielu podróżników i badaczy docierających do strefy równikowej. Dopiero odkrycie chininy pozwoliło walczyć z tą chorobą;  wojna ta zresztą do dziś jest jednak wciąż nierówna i w wielu krajach malaria pozostaje nadal główną przyczyną wysokiej śmiertelności. Grypa, zwana także influenzą, to zmora ludzkości mniej więcej od końca XVI w. Dziesiątkowała ludność Europy podczas wojny siedmioletniej, wywołała niezwykle wysoką śmiertelność w latach 1889-1891, kiedy zmarło na świecie między 270 a 360 tysięcy ludzi. Na jej rozprzestrzenianie się pod koniec tzw. „wieku pary” ogromny wpływ miały rozwój żeglugi i rozbudowa połączeń kolejowych, a przez to coraz częstsze kontakty międzyludzkie na wszystkich kontynentach. Największe żniwo w  historii ludzkości zebrała pandemia grypy w latach 1918-1919. Powszechnie przyjętą nazwą dla tego schorzenia była hiszpanka, warto jednak w tym miejscu wyjaśnić, że kraj Półwyspu Iberyjskiego nie miał akurat nic wspólnego z ogniskiem choroby. Hiszpania, nie biorąca udziału w I wojnie światowej, jako jedna z nielicznych, udostępniła po prostu z obiektywizmem dane statystyczne związane z zabójczą zarazą. Na całym świecie zmarło pod koniec drugiej dekady XX w. co najmniej 50 mln ludzi, z czego w samych Indiach ok. 20 mln, ze względu na tamtejszą biedę społeczeństwa i brak odpowiedniej opieki medycznej. Tak naprawdę nigdy oficjalnie nie potwierdzono ostatecznej liczby zgonów na skutek grypy, dlatego niezwykle trafne z perspektywy czasu okazały się słowa wirusologa zajmującego się pandemią z lat 1918-1919 Jeffery’ego K. Taubenbergera, który porównał schorzenie do „masowego mordercy nigdy nie poddanego pod sąd”. Podczas hiszpanki w wielu krajach dla ochrony zdrowia używano maski gazowe, co przypominało stosowanie tzw. strojów zarazy przy epidemiach dżumy czy cholery.

 

Przez wiele stuleci radzono sobie na wiele sposób z chorobami. W średniowieczu zwracano się o pomoc głównie do Boga. W lokalnych społecznościach muzułmańskich, chorym na grypę podawano do picia wodę z kawałkami papieru zawierającymi fragmenty Koranu. Zmiany w lecznictwie przyniosła dopiero epoka oświecenia, pojawienie się szczepionek, a w XIX w. odkrycia Roberta Kocha, Ludwika Pasteura oraz Paula Ehrlicha.        

 

Na choroby zakaźne umierali najbogatsi i najbardziej wpływowi ludzie naszej planety. Na malarię zmarł Aleksander Wielki i cesarz Otton III, na ospę  - faraon Ramzes V oraz cesarz Marek Aureliusz, grypa-hiszpanka spowodowała śmierć wielu utalentowanych artystów, m.in. Gustava Klimta i Egona Schiele, natomiast w wyniku rozwinięcia się AIDS w organizmie zmarli słynny amerykański aktor Rock Hudson czy legenda rockowej grupy Queen - Freddie Mercury.

 

Pojawienie się nowej pandemii zapowiadali już specjaliści różnych dziedzin (lekarze, genetycy, historycy) od wielu lat. W przypadku koronawirusa (COVID -19) pewne schematy z minionych wieków z oczywistych względów powtarzają się. Dlatego postarajmy się wyciągnąć wnioski z przeszłości, tak by móc walczyć skutecznie w najbliższym czasie z nowym, niewidzialnym wrogiem.[*]

 

 

dr Adam Tyszkiewicz

archeolog, historyk sztuki, wykładowca Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego oraz Uniwersytetu Otwartego UW

 

 


[*] Tekst powstał na podstawie zajęć pt. „Choroby, epidemie i zarazy w historii ludzkości” prowadzonych przez 

dr hab. n. med. Anetę Nitsch-Osuch i dra n. hum. Adama Tyszkiewicza w ramach Uniwersytetu Otwartego Uniwersytetu Warszawskiego.

 

 

Ryc. Strój rzekomo chroniący przed cholera („Cholera Preventive Costume”), grafika, Anglia, 1832. Ze zbiorów Science Museum, London.

 

Jules-Elie Delaunnay, Anioł śmierci pukający do drzwi podczas pandemii dżumy w Rzymie, II poł XIX w., zb,. Wellcome Library

 

Ernest Board, Thomas Jenner wykonujący pierwsze szczepienie na ospę 14 maja 1796 r., zb. Wellcome Library